W ramach przygotowania do pełnego uczestnictwa w Eucharystii, z uczniami klas III omawiam teraz warunki dobrej spowiedzi. Lekcję zacząłem od umieszczenia na środku tablicy słowa "prawa". Poprosiłem uczniów, aby dopisując przed tym słowem jedną, dwie lub trzy literki stworzyli nowy wyraz. Po pierwszych błędnych próbach, udało się - posypała się lawina pomysłów...
Kiedy ukierunkowałem uczniów na temat zajęć - znów burza mózgów... Tym razem - co można poprawić? Ocenę, zachowanie, włosy, maseczkę, makijaż... wreszcie sedno - można poprawić swoje postępowanie...
Po spowiedzi świętej mam wybrać sobie jeden grzech, nad którym chce popracować. Ten, który chcę, by następnym razem zniknął z listy moich grzechów.
W katechezie wykorzystałem historię o Damianie (znalezioną w Internecie - może ktoś zna autora?):
„Mama Damiana zauważyła kiedyś w łazience przyklejoną w rogu lustra małą literkę M. Domyśliła się, ze przykleił ją Damian, ale zapomniała zapytać chłopca o tę naklejkę. Literka była na lustrze już od kilu tygodni, kiedy mama zobaczyła na drzwiach do mieszkania naklejoną literkę G tym razem zapytała Damiana:
- Synku, co oznaczają te tajemnicze litery, które rozlepiasz po całym mieszkaniu?
Chłopiec odpowiedział z bardzo tajemniczą miną:
- To jest mamusiu, moja droga do świętości!. Zdumienie mamy było wielkie, więc Damian pospieszył z wyjaśnieniem:
- Ksiądz na spowiedzi powiedział mi, że prawdziwa poprawa to droga do świętości. Ja zawsze zapominałem, że mam być lepszy. Dlatego wpadłem na pomysł , żeby zrobić sobie małe znaczki, które przypomną mi o podjętych postanowieniach. Na przykład ta literka M w łazience ma mi przypominać o modlitwie. Kiedy rano idę myć zęby i spoglądam w lustro, to przypomina mi się nieraz, że przecież nie odmówiłem jeszcze pacierza i modlę się zaraz po umyciu.
- A ta literka G na drzwiach?- zapytała mama.
- Ona jest po to, żebym był grzeczny, gdy wrócę do domu. Teraz przed drzwiami mocno postanawiam sobie, że będę w domu dobry dla wszystkich. Mamusia pamięta, że o tym często zapominałem – szczerze wyznał Damian.
Ten pomysł bardzo się mamie spodobał. Jeszcze przez długi czas w domu Damiana pewne literki gdzieś znikały, a tu i ówdzie pojawiały się nowe. Ale mama już nigdy o nic nie pytała. Cieszyła się tylko tym, że jej syn rzeczywiście stawał się coraz grzeczniejszy i bardziej życzliwy dla wszystkich.
Komentarze
Prześlij komentarz